Logo zawiera zestaw zdjęć dotyczący historii wojskowej Włoch z okrętami, samolotami pojazdami i żołnierzami wojsk ale także zdjęcie powieszonego Mussoliniego a na logo naniesiony jest herb Królestwa Italii.

“Who does not respect and not value your past is not worthy of respect, present or future rights to.” Marshal Józef Piłsudski „Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości.” Marszałek Józef Piłsudski

Reklama

b_166_88_16777215_00_images_zdjecia1_dje3.jpgOsobiście dość długo nie wiedziałem, że na uzbrojeniu WP w okresie międzywojennym znajdowały się działa górskie inne niż francuskie Canon de 65 M (montagne) modele 1906, czyli działo górskie kalibru 65 mm wz.06. Zresztą nie ja jeden, bo sprawdziłem np. w Wikipedii i tam w typach polskich dział nie wymieniona jest haubica 100 mm wz.16. Tym bardziej więc ta historia dla wielu osób może okazać się ciekawa.

 

Autor: Maciej Tomaszewski 

 

 

Haubica 100/17 Mod.916 w muzeum (Wikipedia)
Haubica 100/17 Mod.916 w muzeum (Wikipedia)
Interesująca nas haubica ma swoje źródło w Austro-Węgrzech a głównie w stojącym w tym czasie u szczytu swej potęgi koncernie Škoda (wówczas jeszcze Skodawerke A.G. Pilsen), stanowiącym wówczas poważną konkurencję dla niemieckiego Kruppa. To tam powstała w tych czasach znakomita w swych czasach haubica 10 cm Feldhaubitze M.14, przez Czechów oznaczona 100 mm vz.14. Źródła czeskie twierdzą, że w samych zakładach Škoda w Pilźnie w czasie I WW wykonano 6.458 luf do haubic oraz 4.077 lawet a wiele wyposażenia wykonano w węgierskich zakładach w Rábu. Można się tu domyślać, że w zakładach w Wiedniu wykonywano jedynie lufy, dopóki były to lufy brązowe. Według innych źródeł oba typy haubic były produkowana podczas I WW w dużych ilościach w zakładach Škoda, jak też Böhler z Kapfenberg, a wyprodukowano ich wówczas kompletnych 6.458 modelu M.14 i dalsze 346 modelu górskiego M.16. Według innych danych dział górskich wyprodukowano 550 sztuk z tego 434 w zakładach Škoda, a reszta w zakładach Böhler. Czesi natomiast twierdzą, że podczas I WW wyprodukowano jedynie w zakładach Škoda 546 luf stalowych do dział górskich i 541 lawet górskich, bo dostarczono do tych dział także lufy z kutego brązu z zakładów w Wiedniu. W produkcji uczestniczyły też węgierskie zakłady w Rábu. Produkcję w Czechosłowacji wznowiono po zakończeniu Wielkiej Wojny.

 
Więcej informacji na temat historii powstania działa i jego konstrukcji znajdziesz tutaj: 
 

Czytaj więcej o powstaniu haubicy 100 mm/ Per saperne di più

 

Po zwycięstwie włoskim pod Vittorio Veneto duża ilość dział tego typu wpadła w ręce włoskie a dalsze działa przekazali im Austriacy w ramach reparacji wojennych. Po rozpadzie cesarstwa Habsburskiego oprócz dział przekazanych Włochom, pewne ilości dział odmiany górskiej pozostały na terenie Austrii, Czechosłowacji i Rumunii. Wymieniana jest tu też Polska, jednak biorąc pod uwagę, że pierwsze organizowane w niepodległej Polsce baterie artylerii górskiej uzbrojono w przestarzałe armaty górskie M.75, to jednak haubic M.16 po zaborcy prawdopodobnie nie odziedziczyliśmy. Źródła czeskie podają, że polska komisja zakupów w Czechach dokonała transakcji kupna 32 haubic Vz.16 i 16.000 sztuk amunicji. Jak twierdzą Czesi było to pierwsze zamówienie eksportowe jakie po zakończeniu wojny uzyskały zakłady Škoda.   
 

Haubice 100 mm wz.16 w służbie polskiej. 

 
Przestarzałe armaty górskie 7 cm Gebirgskanone M.75 były pierwszym działem Legionów Polskich a później "odziedziczyła je" artyleria górska.
Przestarzałe armaty górskie 7 cm Gebirgskanone M.75 były pierwszym działem Legionów Polskich a później "odziedziczyła je" artyleria górska.
Artyleria górska miała w Polsce dość krótką historię, choć urozmaiconą. Do formowania pierwszego polskiego pułku artylerii tego rodzaju, czyli 3. Pułku Artylerii Górskiej, przystąpiono 25 stycznia 1919 r. Był to czas trudny, bo zaraz po odzyskaniu niepodległości, podczas krystalizowania się granic przyszłej Polski obfitującego w konflikty z sąsiadami i na dodatek tuż po wybuchu wojny z bolszewikami. Ponadto pułk tego rodzaju ma swoją specyfiką i wymaga specjalnego wyszkolenia. Za formowanie pułku odpowiedzialny był kapitan Henryk Trzos. Nowe baterie formowano w Nowym Targu choć brakowało tu odpowiedniego zaplecza i baterie rozmieszczono w sąsiednich wsiach. Dopiero w marcu przydzielono formującemu się pułkowi większe ilości oficerów i żołnierzy oraz austriackie 66 mm działa wz.75 (7 cm Gebirgskanone M.75). W efekcie sformowano baterie 1. i 2., dowodzone odpowiednio przez poruczników: Kazimierza Stefczyka i Tadeusza Stefczyka. Pierwszym dowódcą pułku został 12 maja 1919 roku pułkownik Franciszek hr. Meraviglia Crivelli. W kolejnym etapie formowania powstało dowództwo I. dywizjonu pułku a jego dowódcą został dotychczasowy organizator pułku kapitan Henryk Trzos, oraz uformowano 3. baterię pod dowództwem por. Jana Mangolda.  Następnie pod dowództwem kpt. Karola Janeczka w czerwcu 1919 r. sformowany został II. dywizjon pułku w składzie baterii: 4., 5., 6., dowodzonych odpowiednio przez: kpt. Adama Zająca, por. Tytusa Sobotę i por. Stefana Jaśkiewicza. 8 stycznia II dywizjon przechodzi pod dowództwo kpt. kapitana Karola Steuera. Nowy dowódca dysponujący doświadczeniem i fachową wiedzą, postawił na najwyższym poziomie wyszkolenie dywizjonu. W maju 1920 r. sformowano III dywizjon w składzie dwóch baterii, ale najwyraźniej przerosło to ówczesne możliwości organizacyjne, bo już 12 sierpnia ten dywizjon rozwiązano.
 
100 mm haubica górska wz. 16, Pułk Artylerii Górskiej - Polska, lata 20-te XX w. (fot. Adam Jońca) (Źródło: MSZ)
100 mm haubica górska wz. 16, Pułk Artylerii Górskiej - Polska, lata 20-te XX w. (fot. Adam Jońca) (Źródło: MSZ)
By historia była ciekawsza 12 lipca pułk przemianowano na 1. Pułk Artylerii Górskiej. W grudniu 1919 r. pułk przezbrojono w interesujące nas haubice górskie 100 mm wz.16, prawdopodobnie właśnie te zakupione w Czechosłowacji przez wspomnianą wyżej polską misję zakupów. Nie ma pewności, czy były to działa nowe, zmontowane z elementów wyprodukowanych wcześniej na zamówienie austriackie, czy np. Czesi sprzedali nam działa już używane, np. remontowane w Pilźnie, które mogły wpaść w ich ręce. W tym czasie kupowaliśmy raczej wszystko co się da, więc wszystko jest tu możliwe. Biorąc po uwagę krótką historię tych dział w naszej armii, mogły to być działa sterane wojną. Na 32 zakupione działa w pierwszej linii znalazło się ich 24. 
 
Pułk wszedł do akcji dywizjonami i nigdy nie działał w pełnym składzie. Jak wspomniałem, czas był trudny i każde działo zaczęło się liczyć. Mówiąc w telegraficznym skrócie I dywizjon z 1 pag, wziął najpierw udział w wyprawie kijowskiej by później wycofać się z wojskami i wziąć udział w bitwie warszawskiej a później w ponownej ofensywie i bitwie nad Niemnem.
 
W lipcu 1920 r., II dywizjon skierowany został do Warszawy i mówiąc w dużym skrócie wsławił się szczególnie w bitwie pod Ossowem, gdzie 16 września 1920 roku zmusił atakujących bolszewików do panicznego odwrotu. Kolejny ważny o ile nie najważniejszy moment w historii 1 Pułku Artylerii Górskiej warto omówić szerzej, gdyż jest zapomnianym a przecież ważnym epizodem polskiej wojskowości. Skorzystajmy z tego, że haubice górskie 100 mm wz.16 były jego głównym rekwizytem. 
 
Omawiane polskie działa wzięły udział w bitwie która została stoczona 16 września 1920 przez część III batalionu z 13. Pułku Piechoty 8. DP oraz artylerzystów. Bitwa zyskała duży rozgłos, przeszła do historii polskiej wojskowości jako przykład do końca spełnionego żołnierskiego obowiązku i nazywano ją „Polskimi Termopilami”. Osamotniony polski oddział składał się z dwóch kompanii strzeleckich i kompanii ckm z III batalionu piechoty (III batalion był wsławiony w bitwie pod Ossowem, dowodził nim kpt. Szewczyk), dowództwa pułku i plutonu łączności, taborów, oddziału konnych zwiadowców i przydzielonej pułkowi artylerii (pod dowództwem kpt. Władysława Domańskiego) w składzie dwóch baterii. Razem było to ok 600 żołnierzy, ale tylko 200 bagnetów w dwóch kompaniach strzeleckich i ok. 60 szabel konnych zwiadowców, bo reszta formacji była złożona głównie z artylerzystów a oprócz tego uzupełniona oddziałami pułkowymi 13 pp. Cięższe uzbrojenie to: 6 ckm i 6 dział w tym 2 armaty polowe 75 mm i 4 haubice górskie 100 mm wz.16. Oddział pod dowództwem dowódcy pułku kpt. Jan Gabrysia, miał zadanie opanowania do południa 16 września miejscowości Rudniki nad Złotą Lipą. Nieszczęściem tych żołnierzy było to, że w tym samym czasie Rosjanie podjęli odwrót znad Zgniłe Lipy i ich drogi z polskim oddziałem przecięły się w na wzgórzu 385 znajdującym się na północny wschód od Dytiatynia. Wzgórze zdobyła szturmem 9 kompania. Rosjanie dużymi siłami nadciągnęli w tym czasie od zachodu i północnego zachodu. Mieli zdecydowaną przewagę, gdyż ich siły oceniane są na ok. 2.500-3.000 żołnierzy w tym 1.000 bagnetów, 1.500-2.000 szabel 16 dział i 20 ckm. 8 DK Czerwonych Kozaków wsparta piechotą, miała za zadanie nacierać na Podhajce i rozbić znajdujące się tam konne wojska ukraińskie. W tym czasie między te formacje weszła nie spodziewająca się takiego ruchu Rosjan, polska 8 Dywizja Piechoty.
 
Jerzy Kossak „Bój pod Dytiatynem”, centralna część tryptyku (źródło: Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie)
Jerzy Kossak „Bój pod Dytiatynem”, centralna część tryptyku (źródło: Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie)
Polacy na wzgórzu 385 wykorzystali stare okopy z czasów I WW obsadzając je improwizowanym oddziałem 13 pułku. Podjęto twardą obronę gdyż ruch wojsk sowieckich godził w skrzydło i tyły polskiej XVI Brygady Piechoty, grożąc jej poważnymi konsekwencjami a nawet rozbiciem brygady, która nieświadoma zagrożenia podążała na Podhajce, jak i poważnymi perturbacjami dla całej 8 DP. Podczas odpierania kolejnych ataków jedno działo zostało zniszczone a dwa uszkodzone. Po odparciu czwartego natarcia polski dowódca pułku podjął decyzję odwrotu. Niestety właśnie wtedy wyszło piąte natarcie bolszewików i zajęło dopiero opuszczone okopy na lewym skrzydle zagrażając reszcie oddziału. Ogień prowadziły dwa ocalałe działa artylerii górskiej. Na punkcie obserwacyjnym zginęli kpt. Domański i ppor. Kaliszek. Sytuację uratował kontratak zorganizowanego błyskawicznie z artylerzystów małego oddziału dowodzony przez ppor. Władysława Świebockiego , który przechylił szalę zwycięstwa w walce wręcz na polską stronę. Jednak Czerwoni Kozacy nie opuścili pola bitwy i widząc, że losy bitwy przechylają się na ich stronę, chwilę później ruszyli do kolejnej szarży. Polacy znaleźli się w katastrofalnej sytuacji i po wyczerpaniu amunicji w baterii górskiej oraz utracie ostatniego ckm-u, resztki polskich sił przeszły do odwrotu. Niestety 11 kompania została rozproszona przez kawalerię wroga i tylko częściowo dotarła do swoich, ale większości 9 kompanii udało się wycofać do Nosowa pod osłoną wysłanej na pomoc innej kompanii z I batalionu tego samego pułku. W bezpieczne miejsce dotarły też pozostałe elementy 13 pułku z jego dowódzcą. Jednak na szczycie wzgórza 385 pozostali osaczeni przez Kozaków polscy artylerzyści i osłaniający działa żołnierze z 2 plutonu 9 kompanii. Rozegrał się ostatni akt tragedii i bezprzykładnego męstwa. Mimo wezwań do poddania się Polacy postanowili walczyć. Dowódcą był tu kpt. Adam Zając dowodzący 4 baterią artylerii górskiej z 1 Pułku Artylerii Górskiej. Dał on swym żołnierzom jasny w tej sytuacji przekaz mówiąc: "skrwawienie nasze uratuje 8 Dywizję". Po wyczerpaniu amunicji większość polskich żołnierzy poległa w walce wręcz, ostatni żołnierze gromadzili się wokół oficerów i z nimi polegli, część rannych odczołgała się w okoliczne krzewy. Kozacy dobijali rannych i bezcześcili zwłoki. Ludność miejscowa nie mogła pomóc konającym rannym polskim żołnierzom z uwagi na obecność Rosjan a ci ostatni zbierali tylko swoich rannych. Po trwającym 8 godzin boju zginął dowódca baterii, dwóch oficerów (por. Władysław Świebodzki i por. Franciszek Wątroba) oraz około 50 podoficerów i kanonierów, w większości zarąbanych kozackimi szaszkami. Łączne straty razem z żołnierzami 13 Pułku Piechoty w tej walce to 97 poległych, oraz 86 rannych. Nie ma jednak wątpliwości, że straty piechoty mogły być wyższe gdyby ostatni obrońcy wzgórza nie zaobsorbowali wroga swą postawą i nie opóźnili pościgu. 
 
Za swój czyn bohaterscy żołnierze odznaczeni zostali Krzyż Virtuti Militari. Odtworzona bateria nosiła honorowy tytuł „baterii śmierci” a jej żołnierze nosili oznakę baterii z wyhaftowaną „trupią główką. Miejsce bitwy było w okresie międzywojennym miejscem upamiętnionym i odbywały się tam obchody świąt państwowych. W miejscu walki wzniesiono kościół-pomnik i cmentarz wojskowy, gdzie przeniesiono zwłoki poległych. Kościół i mauzoleum zostały barbażyńsko zniszczone po wojnie. Rosjanie i władze komunistyczne starały się zatrzeć pamięć o bitwie, co w durzej mierze im się powiodło. Pole bitwy pod Dytiatyniem jest wpisane na listę upamiętniającą ważne bitwy na tablicy wmurowanej w Grobie Nieznanego Żołnierza. Mimo, że w armii polskiej na zachodzie kultywowano tradycje przedwojennych formacji a obecnie Dywizjon Artylerii Samobieżnej z 10 Brygady Kawalerii Pancernej kontynuuje tradycje 1 Pułku Artylerii Górskiej przekształconego później w 1 PAMot, to jednak szerszemu gronu społeczeństwa historia bitwy pod Dytiatynem i pamięć 4 baterii "śmierci" jak i bohaterskich żołnierzy piechoty z 13 pułku, jest nieznana. Trzeba więc o tym pamiętać i przypominać a najlepiej przyłączyć się do inicjatywy budowy upamiętniającego ją pomnika. 
 
Więcej informacji na ten temat bitwy i budowy pomnika można znaleźć tutaj:

 

Czytaj więcej o Dytiatynie I budowie pomnika/ Per saperne di più

 

Po wojnie w 1921 r. sformowano ponownie III dywizjon, który stał się zalążkiem formowania 2 Pułku Artylerii górskiej w Przemyślu. Jednak poglądy dotyczące przydatności artylerii górskiej w ewentualnej nowej wojnie zmieniły się i w 1927 r. pierwszy pułk został rozformowany. Oszczędzono jedynie 4 „baterię śmierci” i przeniesiono do drugiego pułku. 2 Pułk Artylerii Górskiej przemianowano na 1 Pułk Artylerii Górskiej i przeniesiono go do Stryja a w Przemyślu pozostawiono jego II dywizjon. Z kolei w 1931 r. i ten pułk rozformowano a na jego bazie powstał 1 Pułk Artylerii Motorowej. 
 
Obydwa pułki, jak i odtworzone podczas wojny na zachodzie odpowiedniki kontynuowały pamięć o bitwie pod Dytiatynem i swoje święto pułkowe obchodziły 16 września 1920 r. w rocznicę tej walki. Ich 4 baterie kontynuowały tradycję „baterii śmierci”. Jedynie za czasów komunizmu starano się i poniekąd skutecznie wymazać pamięć tej bitwy i jej bohaterów. 
 
Z uwagi na likwidację artylerii górskiej zapewne nie doszło do modernizacji haubic 100 mm wz.16 do standardu wz.16/19. W 1929 r. na stanie WP wykazywano jeszcze 24 haubice 100 mm wz.16. W chwili wybuchu nowej wojny jedyne działa górskie jakie są wspominane w źródłach to Canon de 65 M (montagne) modele 1906. Działa 100 mm wz.16 i wz.16/19 austriackie, czeskie i być może polskie przejął Wermacht. 
 
W kampanii wrześniowej 1939 r. uczestniczyły prowizoryczne baterie artylerii górskiej uzbrojone w już przestarzałe i zużyte działa pochodzenia francuskiego 65 mm wz.06, dla wsparcia równie prowizorycznych brygad górskich. Jest to dowód na to, że decyzje o likwidacji artylerii górskiej i nie modernizowaniu posiadanych haubic 100 mm wz.16 do standardu wz.16/19 były przedwczesne i chybione. Co prawda w latach trzydziestych także armia czechosłowacka przeszła podobną metamorfozę, co jest dowodem na to, że obydwa kraje były dalekie od wszczynania wojny pomiędzy sobą, która o ile by zaistniała to rozgrywałaby się głównie w górach. Jednak w wyniku tego zawczasu nie dostrzeżono możliwości oskrzydlenia nas przez Niemców od południa, wierząc iż zachowane zostanie dotychczasowe status quo. 
 

Nowożytność.

Historia lubi dopisywać niektórym sprawom ciąg dalszy. Tak jest z haubicą górską 100 mm wz.16. Dzięki staraniom polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i przychylności władz norweskich, w 2013 r. sprowadzono do Polski jeden egzemplarz tego typu działa, być może służącego wcześniej w armii polskiej. Działo stało się eksponatem Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy.
 
100 mm haubica górska wz. 16 (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
100 mm haubica górska wz. 16 (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
100 mm haubica górska wz. 16. Warto zwrócić uwagę na oryginalne, drewniane koła oraz jedno-ogonowe łoże (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
100 mm haubica górska wz. 16. Warto zwrócić uwagę na oryginalne, drewniane koła oraz jedno-ogonowe łoże (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
Sygnatura zakładów Skodawerke AG w Pilznie oraz numer fabryczny haubicy (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
Sygnatura zakładów Skodawerke AG w Pilznie oraz numer fabryczny haubicy (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
 
 
Bicie na górnej części nasady zamka haubicy: 10 cm M 16 G. H. czyli 10 cm Model 16 Gebirgs Haubitze (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
Bicie na górnej części nasady zamka haubicy: 10 cm M 16 G. H. czyli 10 cm Model 16 Gebirgs Haubitze (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
Bicie na górnej części nasady zamka haubicy: 10 cm M 16 G. H. czyli 10 cm Model 16 Gebirgs Haubitze (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
Bicie na górnej części nasady zamka haubicy: 10 cm M 16 G. H. czyli 10 cm Model 16 Gebirgs Haubitze (fot. MWL)(Źródło: MSZ)
 

Artykuł na stronie MSZ o sprowadzeniu działa / Per saperne di più

 
I jeszcze:
 

Czytaj o włoskiej artylerii

Czytaj o polskiej artylerii

Czytaj o artylerii w innych krajach świata